rzeźba sztuki współczesnej
stoję na szczycie schodów
i patrzę w dół
nie mogę oderwać stóp
cała odlana kamienna
dająca cień
czasem wskażą na mnie palcem
częściej zignorują
jak część zaprojektowanej
infrastruktury miejskiej
ubóstwianie
czuję wzrok
widzisz efekt stworzenia
kobiecego ciała
wyperfumowanego
ubranego w rzęsy
i czerwone wargi
w wonne balsamy
i błyszczące powieki
nieznajomy
nie patrz na mnie jak na obiekt
spotkań w pierzu
oficjalnie zupełnie poprawnie
czy powiemy sobie
co zabrania kurtuazja
co zabrania uczeń
dwóch komór
tylko na mnie spojrzyj
przecież po coś istnieję
masaż
w momencie kiedy patrzysz
tysiące masażystów
ugniata każdą moją część
drobne palce muskają mnie po grzbiecie
ciepły oddech koi spięte mięśnie
masujesz mnie
swoją miłością
raz mocniej a raz delikatniej
zmęczone i zadowolone
ciało
i w środku serce
dotknięte tobą
Zostaw odpowiedź